O rozwoju duchowym, energii pieniądza, przyjmowaniu i rozumieniu własnych emocji, medytacji, Bogu… i tak dalej, i tak dalej, można by z nimi rozmawiać nawet bez przerwy na kawę czy herbatę. Sylwia Sikorska i Honorata Lubiszewska od 10 lat uczą innych o rozwoju emocjonalnym, mentalnym i duchowym. Z miesiąca na miesiąc pomagają kolejnym osobom zmieniać życie w każdej jego sferze na lepsze.
Energia Życia chciała bliżej poznać te dwie inspirujące kobiety. Co nam o sobie opowiedziały?
Energia Życia: Biznes i rozwój duchowy – na ile te dwie dziedziny są ze sobą wspólne? Jak się uzupełniają? Co je łączy?
Sylwia Sikorska: W zasadzie wszystko jest ze sobą połączone niewidzialną nicią wibracji. To samo tyczy się rozwoju duchowego i biznesu. Jeśli chcemy tworzyć coś dobrego w życiu, zbudować dobry biznes, potrzebujemy podstawy duchowej, która wypływa z nas.
Honorata Lubiszewska: W naszym Wszechświecie wszystko jest duchowe i jeśli staramy się rozróżnić materię i ducha, to zatracamy naturę wszechrzeczy. Na naszych kursach mówimy, że ważne jest łączenie różnych sfer życia, bo każda się ze sobą przeplata. Kluczowa jest relacja z samym sobą, bo od niej wychodzą relacje z innymi. A jak relacje, to także biznes.
Kamila Stolarczyk (wydawca EŻ): A jak to wszystko koreluje z Bogiem? Gdzie jest Bóg, jeśli w ogóle jest?
HL: To jest fajne pytanie, bo nasza definicja Boga zmieniała się w miarę naszego rozwoju. Pochodzę z rodziny katolickiej i byłam uczona wiary w Boga, ale ona ewoluowała. Dziś patrzę na Boga inaczej. Widzę w sobie tę Bożą iskrę i traktuję siebie jako twórcę swojego Wszechświata.
SS: Ludzie mylą religię z duchowością, a obie niewiele mają wspólnego ze sobą. To, czego uczy się nas od dziecka, to nie duchowość. Też jestem z rodziny katolickiej i również moja definicja Boga z czasem się zmieniała.
KS: Jestem mentorem i przychodzą do mnie osoby, które są pogubione w życiu. Nie wiedzą, w co mają wierzyć i co jest właściwe. Co powinny zrobić?
HL: My też mamy kontakt z takimi osobami. Podczas rozmowy wielu osobom łączą się kropki. Lubimy przytaczać fragmenty z Biblii, żeby pokazać ich szersze znaczenie. Wszystkie historie i metafory zawarte w tej księdze mają znacznie głębsze znaczenie, niż jest tam przekazywane w kościele. Na przykład Chrystus chodzący po wodzie, to tak naprawdę przesłanie o wyciszaniu swojego umysłu i zdolności łączenia świadomości z podświadomością.
SS: Ten przykład pokazuje też, że mamy być kreatorem swojego życia, a nie jego ofiarą. Bóg dał nam tę możliwość. Ludzie są pogubieni, to prawda. Religia ich ogranicza. Nakłada kajdany powinności. Chcemy być wszyscy przykładni, być zbawieni. Ale też czuć, że nam wolno. Jakby ktoś „z góry” miał nam to przyzwolenie dać. A my to przyzwolenie już mamy i możemy korzystać z mocy, która została nam dana.
EŻ: Zanim zaczęłyście „ludzkim językiem” opowiadać o zagadnieniach natury duchowej, pracowałyście w marketingu internetowym, zajmowałyście się szkoleniami w firmach oraz inwestowałyście w nieruchomości. Co się wydarzyło i kiedy to było, że poczułyście taką misję, aby skupić się na rozwoju duchowości.
SS: Kiedy się poznałyśmy i postanowiłyśmy razem pracować, naszym pierwszym zamysłem było to, żeby stworzyć firmę, która zajmuje się pomaganiem innym w promocji ich biznesów online, strategiami biznesowymi, szkoleniami w tym kierunku i marketingiem. Ale od początku wiedziałyśmy, że gdzieś tam czeka na nas coś więcej. Z czasem, kiedy kolejne osoby trafiały do nas po pomoc z zakresu marketingu internetowego, zaczynałyśmy z nimi rozmowę na zupełnie inne tematy, niż biznes czy marketing. Zauważyłyśmy, że powody, przez które komuś nie rozwija się nie firma, rzadko są powiązane z finansami czy brakiem umiejętności promowania się, tylko były to rzeczy leżące głębiej. Połączone z tą duchową naturą, o której mówiliśmy wcześniej. W końcu przyszedł moment, kiedy zrozumiałyśmy, że mamy skupiać się bardziej na duchowości.
HL: Innym powodem były też nasze osobiste doświadczenia. Bo każda z nas włożyła ogrom pracy w rozwój duchowy, w zmianę niezdrowych przekonań. Poczułyśmy tę gotowość, że możemy wspierać innych nie tylko w marketingu i biznesie, ale także w innych sferach życia, w oparciu o duchowość.
KS: Ja też tego doświadczam. Mnóstwo osób przychodzi z problemem w biznesie, który według nich można rozwiązać tylko w tej sferze. Później podczas sesji okazuje się, że te osoby mają w sobie tyle ograniczeń i nie chodzi o źle wyliczony biznesplan, ale o człowieka. Zaczyna się wędrówka w głąb siebie. Jedna sesja potrafi zmienić wektor życia.
HL: Dokładnie wiemy, o czym mówisz (śmiech). Ktoś przychodzi, jest sfokusowany na rozkręceniu biznesu, a nagle zadajesz pytanie: Jaka była twoja relacja z rodzicami? Wow! Gdy wchodzi się głębiej w tę kwestię, to okazuje się, że zanim skupimy się na biznesie, najpierw trzeba naprawić relacje z samym sobą i z otoczeniem. W swojej pracy nauczyłyśmy się, że jak kierujemy przekazy do innych i chcemy do nich dotrzeć, to najpierw musimy pokazać, że rozumiemy, co jest ich problemem, a później dać im to, czego naprawdę potrzebują.
SS: Każdy nasz kurs jest tego dobrym przykładem, a szczególnie kurs o odbudowywaniu relacji z energią pieniądza, na który bardzo dużo ludzi zgłasza się, myśląc, że mają problemy finansowe. A później zmienia im się perspektywa patrzenia na temat pieniędzy. Zmieniają relację ze sobą.
fot. materiały własne
EŻ: Mówi się, że jeśli nie ma Cię na Facebooku, na Instagramie, to nie istniejesz. Na ile jest w tym prawdy?
HL: To zależy od perspektywy danej osoby. Jest szerokie grono osób, do których ciężko trafić w Internecie, ale mają setki klientów i wierzą (i widzą), że taki sposób działania im służy.
SS: Jeżeli wierzymy w te słowa i to nam wystarczy, to wiara staje się naszą prawdą. Znamy wiele osób, które mają świetne biznesy, a nie mają nawet strony internetowej, co w dzisiejszych czasach jest rzadko spotykane. Ale jest możliwe, bo przecież jest nam dane zgodnie z naszą wiarą.
EŻ: Bez czego nie można zbudować silnego biznesu? Co jest takim fundamentem, budulcem?
SS: Ja powiem, że bez znajomości siebie. Nie można zbudować silnego biznesu, jeśli nie mamy relacji z samym sobą. Ludzie budują firmy na cudzych potrzebach i intencjach, a później nie mogą osiągnąć swoich celów i są sfrustrowani. Porównują się z innymi osobami, zapominając o sobie.
KS: A jak osoba, która już zbudowała biznes nie na własnych fundamentach, ma teraz zmienić sposób myślenia?
HL: Wszystko zależy od tego, czy dana osoba chce zmiany. Jeśli nie, niewiele można zdziałać. Przychodziły do nas osoby, które niejako kokietowały nas: przekonajcie mnie i udowodnijcie, że to działa i mój biznes zmieni się o 180 stopni. Tak naprawdę nie chcą tej zmiany. Warto o tym wspomnieć. Osobie, która chce zmiany, wystarczy niekiedy zadać jedno pytanie, aby uświadomiła sobie, na jakie wartości ma postawić, żeby wszystko zaczęło się układać.
EŻ: Powiedzcie więcej o szkoleniu „22 dni do odbudowania relacji z energii pieniądza”. Czy pieniądze mają swoją energię? Jeśli tak, jaka to jest energia?
HL: Tak naprawdę wszystko ma swoją energię. Pieniądze maja taką energię, jaką my im dajemy. Podczas szkolenia uczymy, że tą kluczową energią, na której warto się skupić i poświęcić uwagę, jest energia w nas samych, którą wzmacniamy na podstawie przeważających myśli i emocji. Pieniądz jest neutralnym środkiem, nośnikiem naszej energii. Chcemy zwracać uwagę na poziom emocji, którego używamy podczas wymiany z drugim człowiekiem. Czy jest to poziom dobrostanu wewnętrznego, czy poczucie braku? I jedno i drugie będziemy mnożyć i przekazywać dalej.
EŻ: Opowiedzcie o podcaście „Wysokie Wibracje”. Na jakich kanałach można Was słuchać i o czym w nim opowiadacie?
HL: Możecie nas znaleźć na każdej platformie podcastowej typu Spotify czy Apple Podcast. Jesteśmy też na YouTube, od jakiegoś czasu nagrywamy wideo podcasty. Opowiadamy o rozwoju duchowym i poszerzaniu świadomości. Podcast powstał z dwóch intencji. Pierwszą było to, żeby dawać innym wiedzę z zakresu rozwoju. Drugą intencją było nasze wewnętrzne zobowiązanie, żeby działać regularnie poza biznesem i marketingiem. Podcast powstał w momencie przejściowym, kiedy wychodziłyśmy z biznesu i marketingu, bo chciałyśmy się skupić bardziej na przekazach idących z potrzeby serca.
EŻ: Jednym z tematów poruszanych w podcaście był temat uzdrawiania siebie. O jakie uzdrawianie chodzi? Czy to jest możliwe? Czy można uzdrowić siebie?
HL: Chodzi nam tutaj o uzdrawianie wielowymiarowe. Mamy taką platformę wielowymiarowego rozwoju „Źródło”, w której dużo mówimy o uzdrawianiu naszych niewspierających przekonań. Jeśli tego dotykamy, to dotykamy głębokich emocji, które mamy zakotwiczone w ciele. Jeśli z kolei ich dotykamy, to ostatecznie przekłada się na naszą fizyczność. Transformując swoje niewspierające przekonania, możemy uzdrowić ciało.
SS: Uzdrawiając się emocjonalnie i mentalnie, możemy dotrzeć do sedna, co tak naprawdę stoi za schorzeniami, które objawiają się w ciele.
HL: Co warto podkreślić, nie każdy jest w stanie uzdrowić się samodzielnie. Zależy to od tego, czy ktoś chce dotrzeć do niewspierających przekonań, czy nie. Oraz, czy chce je puścić.
fot. materiały własne
EŻ: Tematem innego podcastu był pośpiech, którego każdy z nas doświadcza. Śpieszymy się do pracy, dzieci śpieszą się do szkoły, na zajęcia. Co musimy zrobić, aby trochę przystopować? Zatrzymać się w życiu?
HL: Najpierw odpowiedzmy na pytanie, dlaczego powinniśmy zwolnić? Za tym pójdzie decyzja, co i w jaki sposób zmieniać.
SS: To na pewno. Musimy zadać sobie wiele pytań i na nie odpowiedzieć. Dlaczego się spieszę? - Żeby zarobić na życie. Dlaczego mam zarabiać na życie? I głębiej i głębiej. To są pytania i odpowiedzi, na które z Honoratą odpowiadałyśmy sobie same. Dzisiaj już nie jesteśmy w pośpiechu. Żyjemy w wielkim zwolnieniu, uważności na siebie i słuchaniu tego, co nam mówi ciało i czego potrzebuje.
HL: Wiele osób się do czegoś śpieszy, nie zdając sobie sprawy z tego, że tak naprawdę przed czymś ucieka.
SS: Najlepszym przykładem na to, żeby zobaczyć, czy się śpieszymy, jest wyjazd na wakacje. Jeśli chcemy być pierwsi na basenie, na hotelowym śniadaniu itd. to moment, kiedy warto się zatrzymać i uświadomić sobie, w jakim pędzie jesteśmy i przed czym uciekamy.
EŻ: Co sądzicie o medytacji?
SS: Obydwie ją praktykujemy. Temat medytacji może być źle rozumiany, ponieważ w przestrzeni publicznej pojawia się coraz więcej głosów, jak ta medytacja powinna lub nie powinna wyglądać. My odbieramy ją jako moment zadumy, ciszy, bez wymysłów. Chodzi tu o skupienie w sobie. Osobiście polecam skupienie się na cyfrze 1 (jeden). Powtarzaniu jej do momentu, aż wszystkie inne myśli odpłyną. To najprostsza medytacja, która uczy nas uważności
HL: Medytacja pomaga mi odnaleźć odpowiedzi na pytania, które w sobie noszę. Niekiedy te odpowiedzi są niewygodne, ale bardzo transformujące. Innym razem są piękne. W każdym razie, zawsze są takie, jakich potrzebowałam. Odpowiedzi zawsze do nas przychodzą, ale my nie słyszymy ich w tym gąszczu codziennych spraw. Medytacja może być towarzyszem w codziennych czynnościach, gdy idziemy na spacer czy myjemy naczynia. Ważne, aby robić to z uważnością.
EŻ: Czy medytacja to modlitwa? Czy to dwa różne pojęcia?
SS: Medytacja jest modlitwą, a modlitwa medytacją. Kiedy czytamy o Jezusie, który idzie na pustynię, to czytamy o Jezusie medytującym. On mówił dużo o kontemplacji, zagłębianiu się w siebie. Jedni będą nazywać to modlitwą, inni medytacją, ale chodzi o połączenie z samym sobą.
KS: Mnóstwo ludzi posługuje się praktyką wdzięczności jako narzędziem do samorealizacji. Niekiedy ludzie nie wiedzą, po co to robią. Po prostu tak robią, bo gdzieś o tym przeczytali albo usłyszeli. Czy wtedy jest to wdzięczność na sto procent?
SS: Jest wiele elementów wpływających na to, że techniki rozwoju osobistego czy duchowego nie działają. Po pierwsze, są to emocje i uczucia, które my w to wszystko wkładamy. Po drugie nasza wiara w to, czy to rzeczywiście działa. Po trzecie, otwartość na to, co za sprawą jakiejś techniki możemy o sobie odkryć. Pamiętam, że byłam na jednej grupie facebookowej, gdzie ludzie codziennie wypisywali, za co są wdzięczni. Ale to były takie mechaniczne wpisy, bez emocji. W większości przypadków, nie było w tym grama wdzięczności, bo oni sami nie byli tą wdzięcznością.
HL: Dla wielu praktyka wdzięczności jest jak zadanie domowe, które mają odrobić, aby zostać pochwalonymi (np. z góry). Nie idzie za tym zaduma. Jednak, sama praktyka jest piękną i ważną czynnością. Oczywiście w momencie, kiedy wiemy, o co w niej chodzi. Myślę, że nie trzeba jej praktykować codziennie. Jeśli jesteśmy w sferze życia, która wymaga od nas codziennych notatek w dzienniku – jak najbardziej, róbmy to. Ale jeśli wychodzimy do fazy twórczej, do fazy działania, to sami stajemy się wdzięcznością i nie potrzebujemy do tego dodatkowo zapisków.
SS: Wystarczy, że przez chwilę poczujemy tę wdzięczność i będzie to bardziej skuteczne, niż wypisanie 10 rzeczy, z których 9 szukaliśmy na siłę.
EŻ: Dużo mówicie o posprzątaniu bałaganu w swoim życiu i wzięciu za niego odpowiedzialności. Czy samemu możemy to zrobić, czy potrzebujemy kogoś z zewnątrz, kto pomoże nam w tych porządkach?
SS: Kiedy jesteśmy świadomi, że mamy w życiu jakiś bałagan, to możemy zacząć myśleć, że sami sobie z tym nie poradzimy. Że przerośnie to nas. Zgłaszamy się wtedy po pomoc, ale nie taką, aby ktoś za nas coś naprawił, ale żeby towarzyszył nam w tej drodze, kiedy upadniemy. Potrzebujemy osoby, która przystawi ramię, abyśmy mogli się na nim oprzeć.
HL: Albo zmieni naszą perspektywę, zada ważne pytanie, nakieruje na właściwe tory. Nie wszyscy widzą swój bałagan. Oczywiście to jest wygodniejsze – lepiej tworzyć iluzję, że wszystko gra niż, że trzeba się z „trupem w szafie” zmierzyć.
KS: Rozmawiając, często używamy terminu „ego”. Na przykład „ktoś ma wysokie ego”. Czym ono jest?
HL: To taki mechanizm umysłu, który uwielbia trzymać nas w skrajnych emocjach: od poczucia winy i wstydu po dumę i próżność. Jeśli spojrzymy na mapę świadomości Davida Hawkinsa, to przy każdej emocji jest jakaś liczba. Ta liczba wskazuje nam na daną częstotliwość, którą ta emocja ma. Ego jest wtedy, kiedy jesteśmy w którejś z tych niskowibracyjnych emocji. Po tym możemy je rozpoznać. Jeśli się na przykład czegoś boimy, albo przeciw czemuś się buntujemy.
fot. materiały własne
KS: Jak powinniśmy zarządzać ego?
HL: Powinniśmy wejść na poziom odwagi. Odwaga to emocja, która nas transformuje. Do odwagi nie potrzeba heroicznych czynów. Zaczyna się od momentu, kiedy mamy wolę, otwartość i chęć do spotkania się z trudnymi emocjami. A my ludzie uwielbiamy ukrywać i negować emocje. Uznajemy, że ich nie ma, ale one się przecież w życiu przejawiają. W momencie kiedy chcemy wejść w taki dialog z nimi, otworzyć się na nie, zapytać, co chcą nam powiedzieć, jaki lęk się za nimi kryje – wtedy wchodzimy na poziom odwagi.
SS: A propos lęku. Prowadzimy taką zamkniętą grupę na Facebooku, na której ludzie piszą właśnie między innymi na temat swoich emocji. Pojawia się w nich lęk, na przykład kiedy muszą codziennie iść do szefa na rozmowę. Boją się zwolnienia. Jest to przejaw ego, czyli tworzenia różnych historii, które nie są prawdziwe. Za tymi historiami idą reakcje na przykład obrony albo agresji, albo uległości. Jeśli popracujemy w domu z tym lękiem i wejdziemy w krótką medytację, zobaczymy ten lęk w ciele. Zobaczymy, jaką ma formę, jaki jest. Jeśli zaczniemy zadawać mu pytania, zaczniemy obserwować tę emocję, to ona zacznie transformować i przyjdzie ulga, oczyszczenie. Następnego dnia już nie boimy się rozmowy z szefem. Pozwalamy życiu płynąć. Reagujemy nie z poziomu ego, ale z poziomu odwagi, akceptacji i miłości.
EŻ: Czym dla Was jest energia życia?
SS: Energia życia ma swój początek w kimś albo czymś, co możemy nazwać Źródłem, Bogiem, Wszechświatem. Płynie do nas i ma twórczą moc. Wielu ludzi nie zdaje sobie z niej sprawy, dlatego tak ważny jest rozwój mentalny, emocjonalny i duchowy, abyśmy mieli świadomość, kim rdzennie jesteśmy, poza naszym wcieleniem ziemskim.
EŻ: Dziękujemy za rozmowę.
HL: Dziękuję bardzo.
SS: Serdecznie dziękuję.