Czego uczą Cię podróże i czy po tylu latach podróżowania wciąż uczą?
Podróże są świetną szkołą życia. Uczą cierpliwości, odwagi, wytrwałości, wewnętrznej siły, radzenia sobie emocjonalnie w zaskakujących sytuacjach i wielu innych ważnych umiejętności, które przydają się także na co dzień. Z każdej podróży wracam bogatsza wewnętrznie, silniejsza, mądrzejsza.
Czy masz niespełnione marzenia podróżnicze? Jakie podróże jeszcze przed Tobą? Jakie masz plany na przyszłość?
Od wielu lat planuję wyprawę nad rzekę Kongo w środkowej Afryce, ale wciąż jest tam zbyt niespokojnie i niebezpiecznie. Czekam na pierwszy moment, kiedy ta wyprawa stanie się możliwa. Mam też w niezrealizowanych dotychczas planach podróż do kopalni złota w Klondike na Alasce i Wyspę Salomona na Oceanie Spokojnym. Czekam cierpliwie. Wiem, że każda podróż – i każde życiowe zdarzenie – musi nastąpić w najlepszym dla siebie momencie.
Jakie lekcje z różnych kultur i miejsc wpłynęły na Twoje życie najbardziej?
W dżungli amazońskiej nauczyłam się wszystkiego na nowo – jak żyć, jak myśleć, jakim być człowiekiem. Jesteśmy wychowani w Europie i nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że istnieją miejsca, gdzie ludzie myślą zupełnie inaczej i mają kompletnie inny system wartości. W Europie ludzie często koncentrują się na tworzeniu pozorów, udają coś na potrzeby innych ludzi. Swoje poczucie wartości czerpią z tego co inni mówią lub myślą. W dżungli amazońskiej jest zupełnie inaczej. Indianie, którzy tam mieszkają, są zawsze SOBĄ. To jest tak rewolucyjne pojęcie, że aż trudno pewnie w to uwierzyć. Oni nigdy niczego nie udają, bo nie muszą. Żyją w stuprocentowej prawdzie. Każdy jest mistrzem swojego zajęcia – myśliwy, szaman, wódz, wojownik, matka, kobieta wyplatająca kosze czy przygotowująca posiłek. Wszyscy żyją w prawdzie. Dżungla jest tak trudnym, nieprzewidywalnym i niebezpiecznym miejscem, że nie ma tam czasu ani siły na iluzje. Po raz pierwszy pojechałam do Amazonii ponad trzydzieści lat temu, od tamtej pory jeżdżę tam co najmniej raz w roku i to mnie odmieniło jako człowieka.
Czy dzisiaj znasz siebie dobrze i czujesz się spełniona? Jakie kroki pomogły Ci w osiągnięciu tego stanu?
Tak, znam siebie bardzo dobrze. Czuję się spełniona i szczęśliwa. Zaopiekowałam się sobą wiele lat temu i obiecałam sobie, że zawsze będę się kochać i szanować. Od tamtej pory podejmowałam takie życiowe decyzje, które były zgodne z tą obietnicą. Z szacunku dla siebie i mojego zdrowia przestałam palić papierosy, pić alkohol, jeść słodycze i śmieciowe jedzenie. Włożyłam mnóstwo pracy w to, żeby wytrenować mój umysł w nowym sposobie postrzegania świata i samej siebie. Zmieniłam moje podświadome kody, wypracowałam nowe myślowe nawyki. Wyszłam z niemocy i depresji. To wymaga codziennych mentalnych ćwiczeń, o których piszę w takich książkach jak „Kody podświadomości”, „Wyszłam z niemocy i depresji. Ty też możesz”, „Kurs pozytywnego myślenia”.
Jakie są najważniejsze wartości, którymi kierujesz się w życiu? Jak te swoje wartości odkryć?
Prawda, miłość, dobro, uczciwość. Nic więcej nie potrzeba, żeby być szczęśliwym człowiekiem. Kiedy twoje serce wibruje energią prawdziwej miłości, kiedy naprawdę w sercu pragniesz być i starasz się być uczciwy, kiedy umiesz dostrzegać dobro we wszystkim, co się wydarza i kiedy niczego nie udajesz – przyciągasz do siebie jeszcze więcej dobra, miłości, uczciwości i prawdy. To daje wielką siłę, także do tego, żeby mierzyć się z przeciwnościami i problemami.
Czym jest dla Ciebie miłość?
Miłość jest czymś więcej niż romantycznym związkiem między dwiema osobami. Powiedziałabym raczej, że szczęśliwy związek między dwiema osobami nie jest możliwy, jeśli wcześniej każda z nich nie wypracuje w sobie prawdziwej, mocnej, uniwersalnej miłości. Trzeba być najpierw szczęśliwym singlem, żeby stworzyć szczęśliwy związek. Miłość jest dobrem, życzliwością, prawdą, uczciwością. Miłością jest magia świtu i wschodzącego słońca, barwne, słodkie owoce, szelest liści na drzewach, potęga oceanu i szum amazońskiej rzeki. Miłość jest wszystkimi cudami, z których składa się życie i rzeczywistość. Trzeba je najpierw dostrzec i zrozumieć, żeby umieć kochać innych oraz siebie.
Czy jest coś, czego żałujesz? Czy jest coś, co zrobiłabyś inaczej, gdybyś mogła cofnąć czas?
Życie zawsze dobrze mnie prowadzi. Niczego nie żałuję. Czasem musiałam mocno życiowo się uderzyć, żeby zrozumieć coś ważnego i za to też jestem wdzięczna. Nie ma nauki i przemiany bez emocjonalnych siniaków. Każdy jest ważną lekcją. A kiedy boli, to mocniej będziemy pamiętać o tym, żeby następnym razem podjąć inną decyzję i zachować się inaczej.
Czym są dla Ciebie rozwój osobisty i duchowy? Czy są równoznaczne?
Rozwój osobisty to praca nad charakterem i osobowością, a rozwój duchowy oznacza zgłębianie związku z Siłą Wyższą. To nie jest to samo, ale myślę, że jedno bez drugiego nie może istnieć. Mój rozwój osobisty rozpoczął się, kiedy miałam szesnaście lat, rozwój duchowy wiele lat później. Dzisiaj z pasją zajmuję się nimi codziennie.
Mówi się, że ludzie się budzą. Czy nazwałabyś to tak i czy Ty faktycznie to obserwujesz?
Tak. Spotykam coraz więcej osób, które szukają i chcą znaleźć coś więcej niż materialne przywiązanie do fizycznej codzienności. Jesteśmy na dobrej drodze. Im więcej jest osób przebudzonych, tym więcej szczęścia i dobra będzie na Ziemi. Nie tylko dla nas, ludzi, ale dla wszystkich istot.
Medytacja każdego dnia? Jak to jest z tą medytacją w Twojej ocenie? Czy droga do siebie prowadzi przez popularną medytację?
Dzięki medytacji można oczyścić umysł, wyzerować go do takiego stanu, kiedy będzie w stanie postrzegać rzeczywistość taką, jaka jest, bez wcześniejszych zniekształcających uprzedzeń i oczekiwań. Poza tym medytacja poszerza świadomość, przynosi poczucie ukojenia i ulgi, umożliwia nawiązanie łączności z Siłą Wyższą w każdym miejscu i czasie. Najprostsza medytacja polega na tym, żeby usiąść w spokojnym miejscu i wsłuchać się w dźwięki natury, puszczając jednocześnie wszystkie myśli, nie przywiązując się do żadnej z nich. Poddać się energii wszechświata, otworzyć się na coś większego od siebie, dopuścić do siebie boską moc, niezależnie od tego w jaki sposób rozumiemy Boga. Można to zrobić w kościele, ale równie dobrze można to zrobić w lesie albo w ogrodzie. Moim zdaniem codzienna medytacja jest konieczna dla zachowania równowagi psychicznej i emocjonalnej. Nawet najkrótsza, trwająca jedną minutę.
Od czego zacząć ten proces zwracania się ku sobie, poznania swoich ran, swoich ograniczających przekonań, potrzeb?
Od dania sobie szansy na szczęście. Znam wiele osób, które chciały się zmienić, ale ciągle myślały o sobie, tak jak zostały nauczone w przeszłości, więc nie dawały sobie prawa do szczęścia. Kiedy podświadomie wierzysz w to, że jesteś gorszy, że zawsze coś popsujesz, że do niczego się nie nadajesz, podświadomie będziesz sabotować próby przemiany i rozwoju. Trzeba zacząć od tego, żeby dostrzec siebie jako człowieka. Zobaczyć w sobie samotne, bezradne, bezdomne dziecko, które dotychczas błąkało się po pustych ulicach, stukając do domów innych ludzi i żebrząc o miłość. Ty musisz się zaopiekować tym dzieckiem. Musisz je nakarmić miłością, oswoić, nauczyć nowych zachowań, dać mu poczucie bezpieczeństwa, wsparcie i nieskończoną przyjaźń. Kiedy ci zaufa, będziesz mógł zacząć wychowywać je na nowo.
Twoje książki „Wiosna nowej nadziei" oraz „Kody podświadomości" to więcej niż książki o rozwoju, są kompleksowym drogowskazem, zawierają ćwiczenia i wskazówki. Skąd czerpiesz wiedzę i narzędzia, które przekazujesz w swoich książkach? Czy uczysz się od innych, masz mentorów?
Wszystkie narzędzia wypracowałam dla siebie, kiedy próbowałam zrozumieć, jak działa mózg i jak działa umysł, jaka jest między nimi zależność oraz w jaki sposób przejąć zarządzanie nad własnym myśleniem. Byłam kiedyś bardzo nieszczęśliwa, dużo płakałam, czułam się samotna, odtrącona, zagubiona. Przez cały czas szukałam odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak jest i w jakim stopniu przyczynia się do tego moje własne nastawienie do siebie, innych oraz życia, a na ile zależy to od czynników zewnętrznych. Robiłam eksperymenty, wymyślałam nowe sposoby pracy z umysłem. Piszę więc całkowicie z mojego własnego doświadczenia i przekazuję w książkach wiedzę, którą gromadzę, odkąd miałam szesnaście lat i dzięki której jestem dzisiaj jednym z najbardziej szczęśliwych ludzi na świecie.
Piszesz i mówisz o nadziei, ale też o smutku. Obie te emocje są trudne, jedna nie daje gwarancji, a druga może prowadzić do trudnych obszarów naszych doświadczeń. Dlaczego uważasz, że są one ważne i jaką widzisz w nich siłę?
W naszej zachodniej cywilizacji przyjęło się przekonanie, że życie powinno być miłe, łatwe i wygodne. To prawda, tak byłoby przyjemniej, ale jednocześnie doprowadziłoby do naszej destrukcji. W życiu musi być czasem trudno, bo tylko trudności zmuszają do wyjścia ze strefy komfortu, podjęcia działania i rozwoju – zarówno fizycznego, jak i mentalnego oraz duchowego. Trudne zdarzenia i trudne emocje są konieczne do szczęśliwego życia. Kiedy spojrzysz na to z takiej perspektywy, zupełnie inaczej podejdziesz do przeciwności i problemów. Będziesz w nich widział szansę na przyśpieszenie rozwoju, znalezienie czegoś ważnego, osiągnięcie wyższego poziomu.
Czy masz w planach kolejne książki? Gdzie można Cię spotkać, o czym rozmawiasz na spotkaniach z fanami i wystąpieniach?
Właśnie skończyłam pisać książkę, która będzie chyba książką mojego życia. Ma prawie tysiąc stron i jest biografią niezwykłego człowieka – Elvisa Presleya. Zawsze fascynowało mnie to jaki naprawdę był. Poza sceną, okładkami płyt i słynnym głosem. Jaki był jako człowiek. Z opowieści przyjaciół, rodziny i współpracowników zaczął wyłaniać się obraz żywego człowieka. Dowcipnego, inteligentnego, oczytanego, poszukującego wyzwań, życzliwego, pełnego pasji i miłości do ludzi. Postanowiłam więc napisać o nim książkę i pokazać takiego Elvisa, jakiego nie znacie. Zajęło mi to dwa lata i jestem bardzo szczęśliwa, że książka ukaże się w październiku, jeszcze w tym roku, tuż przed jego dziewięćdziesiątymi urodzinami przypadającymi na początku stycznia.
Czego możemy Ci życzyć na przyszłość?
Szczęśliwych podróży, bo właśnie wyruszam na kolejną wyprawę do Peru, a potem do dżungli amazońskiej. I wzajemnie, życzę spełnienia marzeń i szczęścia.